Klaudia Z.
2017-07-28 21:41:23,
ocena: 4
Opinia użytkownika sklepu
Muszę Wam się do czegoś przyznać. Mam dość książek, których akcja dzieje się w USA bądź w Wielkiej Brytanii. Czy autorzy naprawdę zapomnieli o innych państwach? „Diamentowa Góra”przyciągnęła mnie tym, że historia rozgrywa się w Chinach i na Hawajach. Głownie z tego względu postanowiłam przeczytać tą pozycję.
Powieść Cecily Wong jest napisana w specyficzny sposób. Wydarzenia, które rozgrywają się w dzień pogrzebu opisane są w narracji trzecioosobowej. Jednak autorka zastosowała liczne retrospekcje, które prowadzone są w narracji pierwszoosobowej i to one przeważają w tej pozycji. Właśnie z nich poznajmy losy rodziny oraz zostają nam przybliżeni jej członkowie. Według mnie te fragmenty były znacznie ciekawsze i czytało mi się je znacznie przyjemniej. Dodatkowo Wong nie zważając na to, że prowadzenie narracji w dwóch formach jest wystarczającym utrudnieniem, postanowiła, że retrospekcje będą opisywać trzy osoby. Trzy kobiety- Lin, Amy i Theresa. Przez te dwa zabiegi można było pogubić się w historii, ale ja dość szybko przyzwyczaiłam się do tej ekstrawagancji.
W tej książce autorka zawarła bardzo dużo ważnych przesłań. Pokazała nam ona, że wiele osób za życia nie docenia bliskich sobie osób. Dopiero po ich śmierci zdają sobie sprawę z ich roli w swojej egzystencji. Po zakończeniu ich ziemskiej wędrówki uświadamiają sobie jak wiele słów zostało niewypowiedzianych, a spraw nierozwiązanych. Poza tym Cecily Wong pokazała siłę miłości zarówno tej rodzicielskiej jak i partnerskiej oraz ogromną rangę przyjaźni. Dodatkowo przekazała nam, jak ciężkie jest życie owiane tajemnicami i jak niskie poczucie własnej wartości niszczy nas od środka. Według pisarki nie istnieje rodzina idealna. W każdym ognisku domowym występują kłótnie, w jednej większe, w drugiej mniejsze. Czasami ludzie mają odmienne zdanie i jest to normalne.
W pozycji tej kreacja bohaterów według mnie była największym minusem. Z jednej strony nie byli oni papierowi, ale niektóre ich zachowania były dla mnie totalnie niezrozumiałe. Ich postępowanie momentami było głupie i dziecinne. Najbardziej irytowała mnie Theresa. O niej z tej książki dowiedzieliśmy się najmniej, a rozdział pisany z jej perspektywy był dla mnie katorgą. Z taką rozkapryszoną i podatną na wpływy bohaterką dawno nie miałam do czynienia. Rodzice by jej nieba przychylili, a jej ciągle mało, ciągle źle. Z drugiej strony jej mama też była dziwna. Miała kochającego męża, który zrobiłby dla mniej wszystko, a ona nie potrafiła tego docenić. Jaka matka taka córka. W tym przypadku idealnie się to sprawdza.
Jeśli macie odmienne zdanie ode mnie i nie lubicie książek, których akcja dzieje się w egzotycznych krajach nie zrażajcie się. W „Diamentowej górze” kultura i zwyczaje panujące w Chinach i na Hawajach są jedynie tłem. Autorka przemyciła np. temat wojny bokserów w bardzo dyskretny sposób. Osoba nie lubiąca elementów historycznych nie dostanie odruchu wymiotnego czytając o tym wątku, gdyż jest ON przemycony z boku, wspomniany przy okazji losów jednego z bohaterów z rodu Leongów.
Wątek związany z czerwoną nicią również jest subtelny. Cała historia jest na nim oparta, ale bardzo rzadko jest ON dosadnie wspominany. Wong pokazuje siłę przeznaczenia oraz pokazuje, że mamy nad nim kontrolę, ale dochodzimy do takiego wniosku śledząc całą książkę, a nie zapoznając się z fragmentami związanymi z klątwą.
Resumując „Diamentowa góra” jest bardzo barwną i mądrą powieścią, jednak nie pozbawioną minusów. Momentami bardzo dłużyły mi się opisy przyrody. Były one bardzo dokładne i pozwalały jak najlepiej wyobrazić sobie wygląd wyspy Oahu. Jednak według mnie ekspozycja krajobrazów była zbyt wyraźna i za długo opisana. Pomimo dwóch sporych mankamentów książka ta bardzo mi się podobała. Po jej przeczytaniu długo rozmyślałam nad przesłaniami w niej zawartymi, które są bardzo trafne i prawdziwe.
Żaneta M.
2017-07-23 12:15:24,
ocena: 5
Opinia użytkownika sklepu
„Czasami (…) los nas rozprasza. Czasami tak bardzo, że tracimy swoją szansę na przeznaczenie”
Pod koniec XIX wieku Frank Leong postanawia przeprowadzić się wraz ze swoją rodziną z Chin na hawajską wyspę Oahu. Frank jest bogatym przedsiębiorcą, jego rodzinie niczego nie brakuje, jednakże wraz z nimi, na wyspę, podążą widmo starożytnej klątwy.
Chińska legenda głosi, że każdy człowiek jest związany z przeznaczoną mu drugą połówką za pomocą czerwonej nici. Jeśli jednak wybierze źle, ściągnie na siebie przekleństwo, a zawiązujące się supły skomplikują życie nie tylko jego, ale również przyszłych pokoleń. W powieści Diamentowa góra poznajemy historię rodziny Leongów, na której ciąży właśnie klątwa związana z legendą czerwonej nici.
„Los jest jak ten samochód, błyszczący i nowy, miękki w środku. Niektórzy ludzie rodzą się w takich samochodach i taki jest ich los. Bohai i Kaipo, twoi synowie, urodzili się w samochodach takich jak ten. Lśniących nowością, wygodnych, bezpiecznych.”
Muszę przyznać, że po przeczytaniu opisu z tyłu książki od razu wiedziałam, że chcę przeczytać tę powieść, jednakże wydaje mi się, że spodziewałam się czegoś innego. Mniejsza jednak o moje obawy, bo książka zachwyciła mnie już od pierwszych stron! Pragnę jednak zaznaczyć, że historia rodziny Leongów, mit o czerwonej nici, wszystkie problemy i sytuacje ukazane w powieści, tworzą piękny, ale wcale niełatwy w odczytaniu obraz.
Styl i język Cecily Wong jest niezwykle subtelny, bardzo przyjemny w odbiorze. Narracja sprawiła, że miałam wrażenie, jakbym siedziała w wygodnym fotelu z kubkiem gorącej herbaty, a starsza pani, siedząca tuż przy mnie, snuła swą opowieść specjalnie dla mnie. To ogromny plus!
„Inni – mówi – rodzą się w zardzewiałych samochodach. W samochodach, których silniki potrzebują trochę czasu, zanim zapalą. Potrzebują uwagi. Ty, ja, Frank, Amy – nasze samochody nie były obite skórą. Nie było w nich kierowcy, radia, ogrzewania na zimne dni. Taki jest nasz los. To właśnie otrzymaliśmy. Nie da się wymienić tego samochodu na inny.”
Diamentowa góra jest powieścią złożoną. Mamy tu do czynienia z licznymi retrospekcjami, w których rolę narratora przyjmują kolejni bohaterowie. Muszę przyznać, że nie miałam problemu z tymi przeskokami w czasie, co więcej, to właśnie historie z przeszłości klanu Leongów zaciekawiły mnie najbardziej. Chciałam jak najszybciej poznać motywy zachowań bohaterów, które w rozdziałach z teraźniejszości były tak niejasne i niezrozumiałe.
Bohaterowie – ostatnia kwestia, jaką chciałam poruszyć – to w mojej opinii największy plus tej historii. Nie są oni w żaden sposób szablonowi, wręcz przeciwnie, zostali wykreowani w sposób niezaprzeczalnie doskonały. Każdy z nich posiada swoją historię, która w żadnym przypadku nie była łatwa, ani przyjemna. Gdy czytałam o losach rodziny Leongów, towarzyszyło mi mnóstwo emocji, a zmieniały się one w trakcie poznawania sekretów i motywów działania każdego z jej członków.
Frank Leong od samego początku był dla mnie wielką zagadką, wielką niewiadomą, jednakże z czasem zyskiwał moją sympatię. Mimo to był jedną z tych postaci, co do których sama nie wiedziałam, co tak naprawdę czuję. Wielość sekretów, intryg sprawiały, że nie potrafiłam w pełni zaufać w dobrą naturę tego człowieka.
Postacie Lin Leong i Hong wzbudziły we mnie najwięcej ciepłych uczuć. Muszę przyznać, że historie obu kobiet, ich przemyślenia, to jak postrzegały świat i jak bardzo pragnęły szczęścia dla tej drugiej, bliskiej im osoby, ujęło mnie niesamowicie. Wiele razy wzruszyłam się, czytając kolejne fragmenty z perspektywy obu kobiet.
„Ale przeznaczenie ma bardzo mało wspólnego z losem. Jeśli los jest jak ten samochód, to przeznaczenie jest drogą, którą jedziemy. A wybór tej drogi należy do nas. To my skręcamy, my przyspieszamy i zwalniamy, decydujemy, kiedy się zatrzymać, a kiedy ruszyć dalej. To jest przeznaczenie. Niezależnie od tego, jakim jedziemy samochodem, droga jest otwarta dla nas wszystkich. Wszystkim nam dana jest szansa na zrobienie, co tylko w naszej mocy. Niezależnie od tego, jaki mamy samochód, jaki spotkał nas los, to my wybieramy drogę.”
Bohaterem, który również wzbudził we mnie ogromną sympatię, był Bohai Leong. Znając jego losy, tak bardzo mu dopingowałam, tak bardzo chciałam, żeby był szczęśliwy, że przekładało się to na moje odczucia względem Amy, która nie potrafiła docenić ogromu szczęścia, jakim był Bohai. Próbowałam zrozumieć jej postępowanie, motywy działania, jednak było to dla mnie naprawdę trudne, bo całym sercem byłam z Bohaiem. Dlatego też ostatnie słowa Amy dały mi jednak nadzieję, że mimo wszystko zasługiwała na mężczyznę, który kochał ją całym sercem, duszą i ciałem, dla którego ona, córka fotografa, była całym światem.
„Ty, Bohai, byłeś wielką miłością mojego życia. Od zawsze. Jesteś najwspanialszym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkałam, jedynym, który nigdy mnie nie zawiódł, człowiekiem, który kochał mnie bezwarunkowo, który nigdy nie dał mi powodów, żeby w to wątpić. I jako tego, kto nauczył mnie kochać, kto pokazał mi, jak powinna wyglądać miłość, ja też zawsze będę cię kochała. I pomimo wszystkich moich wad, moich ogromnych, nieprzebranych wad, każdego dnia będę się czuła szczęśliwa, że mogłam być twoją żoną.”
Cecily Wong napisała wspaniałą, przejmującą sagę rodzinną, która pochłonęła mnie bez reszty. Dzięki wprowadzeniu legendy o czerwonej nici, wszystkich obyczajów związanych z kulturą Chin, wczułam się w baśniowy klimat powieści. Kolejno wprowadzane niefortunne zdarzenia, kłamstwa, intrygi nie pozwalają czytelnikowi na brak emocji, wręcz przeciwnie – ja odczułam całą gamę uczuć, od radości począwszy, na żalu, smutku, a nawet złości skończywszy. Moje serce skradli przede wszystkim wspaniale wykreowani bohaterowie. Ich kolejne decyzje, które miały wpływ na losy całych pokoleń, były tak naturalne, tak realne, że nie jestem w stanie doczepić się do żadnej z nich.
Z całą pewnością i śmiałością polecam Wam Diamentową górę autorstwa Cecily Wong. Nie jest to lektura, przy której można się zrelaksować, o nie! To ten typ literatury, która zmusza nas do refleksji nie tylko nad losem bohaterów, ale nad losem nas samych. Jeśli jeszcze nie przeczytaliście tej niesamowitej historii – nie zwlekajcie dłużej!
Monika C.
2017-07-07 17:43:12,
ocena: 3
Opinia użytkownika sklepu
Znacie to uczucie, gdy oczekujecie czegoś po książce, a dostajecie coś kompletnie innego? Ja znam, ponieważ tak właśnie było z książką "Diamentowa góra". Czytając opis, byłam pewna, że to książka idealna dla mnie. Niestety okazało się, że tak nie jest. Jeśli chcecie wiedzieć dlaczego, to zapraszam do dalszego czytania recenzji.
Tradycyjnie zacznę od powiedzenia o czym książka jest. Głównym motywem w historii jest stara chińska legenda, mówiąca o tym, że każdy człowiek jest przywiązany za pomocą czerwonej nici do konkretnej osoby. Ten, który wybierze inną osobę, niż ta, na którą wskazuje nić, zostaje przeklęty.
Pod koniec XIX wieku owa klątwa podążając za rodziną Franka Leonga, przenosi się z Chin na Hawaje. Syn Franka ma poślubić pochodzącą z niezamożnej rodziny dziewczynę o imieniu Amy. Dziewczyna zgadza się go poślubić tylko po to by zapewnić byt swojej rodzinie. Ich ślub zapoczątkuje serię nieszczęśliwych wypadków. Przez lata wspomnienie o owej klątwie zaczyna się zacierać i zanikać. Przełom następuje, gdy na wyspę dociera pewien list, który wstrząśnie całym rodem.
Sam pomysł na historię wydaje się ciekawy, i rzeczywiście taki jest. Co więc mi się w tej książce nie podoba? Odpowiedź jest prosta- styl jakim posługuje się autorka. Każdy z was na pewno ma taką książkę, do której po prostu nie może się przekonać ze względu na styl w jakim została napisana, dla mnie taką książką jest właśnie "Diamentowa Góra", Od pierwszej strony miałam problem, żeby wgryźć się w historię. Co chwilę pojawiało się jakieś nowe chińskie imię, którego nie potrafiłam zapamiętać, przez co gubiłam się kto jest kim. Dodatkowo, przez pierwsze 80 stron nie pojawiła się żadna akcja. Z każdą następną stroną miałam nadzieję, ze nastąpi jakiś przełom i zostanę wciągnięta w to co się w książce dzieje. Nic takiego nie nastąpiło.
Żeby nie było, że tylko potrafię krytykować, powiem co w książce mi choć trochę się spodobało. Moją sympatię zyskali dobrze wykreowaniu bohaterowie, którzy nie byli, jak ja to mówię "płascy". Czytając mieliśmy szansę poznać dogłębnie ich osobowości, co uważam za wielki plus.
Czytałam kilka opinii o tej książce i sporo osób mówiło, że ma ona w sobie jakiś magiczny klimat, którego niestety nie dano mi poczuć.
Pamiętajcie, że moja opinia jest w całości mocno subiektywna, więc to co mi się nie podobało, wam akurat może przypaść do gustu.
Podsumowując. książka z pewnością nie należy do tych książek, które polubiłam, co nie znaczy, że zupełnie wam ją odradzam. Jestem pewna, że znajdzie się ktoś, kto tę książkę polubi. Dla mnie niestety ma ona zmarnowany potencjał.
Karolina S.
2017-06-18 21:50:41,
ocena: 5
Opinia użytkownika sklepu
Wprost uwielbiam sagi rodzinne, dlatego nie mogłam się powstrzymać przed sięgnięciem po "Diamentową górę". Praktycznie od samego początku zakochałam się w samej historii i jej bohaterach. Razem z nimi przepłynęłam ocean, by znaleźć dom na Hawajach. Razem z nimi przeżywałam zawody miłosne, bolesne rozczarowania, cierpiałam w biedzie i nurzałam się w bogactwie. Jest to książka która porusza do głębi, jedna z tych które trącają najczulsze struny naszej duszy. Pomimo powolnej narracji i mnogości opisów czytało się bardzo szybko a pod sam koniec pozostał niedosyt. Koniecznie chcę więcej Cecily Wong.
Na początku XX w. Frank Leong wraz ze swoją rodziną opuszcza Chiny bojąc się nadchodzącej wojny. Zamożny armator postanawia osiąść na Hawajach, miejscu które wydaje się być bezpieczne.
Właśnie tam będzie mógł wychować swojego syna, potomka zmarłej konkubiny, na prawdziwego mężczyznę. Jednak chłopiec nie spełnia jego oczekiwań. Nieśmiały i zamknięty w sobie Bohai woli przesiadywać w swoim pokoju i czytać książki. Nieoczekiwanie żona Franka- Lin zachodzi w ciążę. Rodzi się kolejny chłopiec, Kaipo, diametralnie różny od swojego brata. To właśnie on od dnia narodzin staje się nowym oczkiem w głowie ojca. Lin jednak nie spisuje Bohaia na straty. Postanawia znaleźć mu żonę wierząc że tym odmieni zły los. Jej wybór pada na Amy- córkę zrujnowanego i ledwo wiążącego koniec z końcem fotografa. Dziewczyna zgadza się na ślub. Kilka dni później Frank umiera i dla rodziny nastają ciężkie czasy. Na jaw wychodzą sekrety i tajemnice, ukrywane przez dziesiątki lat.
Wprost uwielbiam książki osadzone w egzotycznej scenerii. Uwielbiam poznawać nowe kultury, ich tradycję i obyczaje, historię i ludzi. Pod tym względem niemal w stu procentach książka spełniła moje oczekiwania. Poznajemy starą chińską rodzinę z tradycjami. Autorka w doskonały sposób zobrazowała nam codzienne obyczaje, świąteczne rytuały, wierzenia i przesądy. I na tym nie poprzestała. Wprost z Chin przenosimy się na wyspę Oahu, jedną z piękniejszych w archipelagu Hawajów. Chińczycy są narodem tradycyjnym. Nawet na obczyźnie kultywują własne obyczaje, często zamykają się w gettach. Brak w nich chęci asymilacji. Rodzina Franka była inna. Po dotarciu na Hawaje przestali korzystać z chińskich imion i wybrali amerykańskie, nawiązali przyjaźnie z rdzennymi mieszkańcami, ich dom był przykładem nowoczesnego zachodniego stylu, nawet w kuchni widać było hawajskie inspiracje. Jednak pomimo tego wszystkiego zdajemy sobie sprawę, że są tak naprawdę inni. Z Chin zabrali ze sobą nie tylko meble lecz i folklor. I to jest właśnie piękne.
Powieść rozciąga się na kilka pokoleń, jednak dopiero w przypadku Theresy- ostatniej z rodu, miałam wrażenie że mam do czynienia z czystej krwi amerykanką.
Troszkę zabrakło mi szerszego rysu historycznego. Autorka opowiada nam o rewolucji bokserów i o II Wojnie Światowej jednak wszystko to tworzy tło. Ja jednak chciałabym więcej. Troszkę mi szkoda, że postać Hong, opiekunki Bohaia i przyjaciółki rodziny, nie została w pełni rozwinięta. Była ona żoną Shena, brata Franka, jednego z uczestników rewolucji. Za jej pomocą można było nieco rozwinąć wątek samego powstania. Dodać więcej szczegółów. Ja akurat znam historię i rozumiem, że jest to saga rodzinna a nie powieść historyczna. Jednak ciut więcej szczegółów mogłoby skłonić czytelników do zainteresowania się tym tematem.
Cała historia zbudowana jest wokół mitu czerwonej nitki. To właśnie ona łączy miłością życie dwójki ludzi. Trzeba tylko być cierpliwym i wyczekiwać znaków. Każdy zły krok tworzy na niej supeł, który bardzo trudno rozwiązać. Piękne prawda? I bardzo tragiczne. Znaleźć w życiu osobę, która jest Ci przeznaczona jest zadaniem bardzo trudnym i udaje się tylko nielicznym. Właśnie o tym opowiada ta książka. Jest to powieść o złych wyborach, które kształtują całe nasze przyszłe życie. Jedna podjęta decyzja może wszystko zmienić. Naszych bohaterów spotykamy po latach, to oni opowiadają o swoim życiu, w ten sposób rozliczają się z przeszłością i zastanawiają czy dałoby się ją zmienić jeśli w odpowiednim czasie postąpiliby inaczej. Wbrew pozorom nie jest to książka o miłości, bo jest jej tutaj mało. Jest to książka o stosunkach rodzinnych. Każda rodzina ma swoje sekrety i tajemnice, jednak to co zdarzyło się tutaj wprost złamało moje serce. Kolejny raz zdałam sobie sprawę jacy ludzie mogą być okrutni i bezduszni. Jakimi małostkowymi kryteriami mogą się kierować we własnych wyborach, jak egoistyczni są i nieprzewidywalni.
Teraz parę słów o naszych głównych bohaterach. Czy ich polubiłam? Ja ich wprost pokochałam. A dlaczego? Ponieważ, chociaż na papierze, byli po prostu ludzcy. Bardziej realni od niektórych osób które znam. Niektórzy czytelnicy zapewne ich znienawidzą. Znienawidzą Lin za to że wynajęła konkubinę by urodziła jej dziecko, znienawidzą Amy za to że wyszła za mąż dla pieniędzy, znienawidzą Theresę za to że obrazuje dzisiejszą młodzież. Ja ich pokochałam za ich prawdziwość i szczerość swoich wyborów. W końcu kto z nas nie marzy o lepszej przyszłości? Kto by nie chciał, zamiast spać z 7 siostrami w łóżku, wylegiwać się na wygodnym hamaku? Oczywiście łatwo jest krytykować dopóki nie znajdziemy się w tej samej sytuacji. Jedynym bohaterem na którym się troszkę zawiodłam jest Frank. Jednak nie przez to czego się dopuścił tylko przez to że nie przewidział konsekwencji co doprowadziło do katastrofy i zmieniło życie każdego z członków rodziny.
Cecily Wong ma świetne pióro. Zazwyczaj nadmierna ilość opisów mnie męczy, męczy mnie ich drobiazgowość. W końcu nie muszę wiedzieć, że ktoś akurat obiera banana ze skórki. Tym razem mnie to nie raziło. Oczywiście, jakby się pozbyć zbyt drobiazgowych opisów, to książka nie straciłaby nic więcej jak kilka kartek, jednak nie były one zbyt przytłaczające. A wiecie dlaczego? Bo cały czas czekałam na rozwiązanie zagadki, cały czas błagałam autorkę by w końcu zdradziła tę rodzinną tajemnicę. Jednak kiedy przyszło co do czego to mnie zamurowało. Nie takiego obrotu spraw się spodziewałam. Na chwilkę odłożyłam książkę by to wszystko przemyśleć. A kiedy przeczytałam ostatnią stronę to czułam niedosyt.
Chcę wiedzieć jak potoczyły się dalsze losy Theresy, Hong i Amy. Zazwyczaj jestem zwolenniczką otwartych zakończeń jednak tym razem czuję, że opowieść nie została skończona.
"Diamentowa góra" to piękna opowieść. To książka o trudnych relacjach międzyludzkich. Jest jak cebula. Z każdą nową narracją odkrywa rąbek tajemnicy. Czytelnik nurkuje głęboko w przeszłość aż sama nie wiem kiedy staje się członkiem tej rodziny. Autorka nie pisze, ona maluje nam przed oczami obraz w który jesteśmy w stanie wejść i całkowicie się w nim zatracić. Polecam.