Joanna P.
2012-01-15 21:52:16,
ocena: 5
Opinia użytkownika sklepu
"Drogę już przebyłem"
Typowym zabiegiem dla Maggie Stiefvater jest rozszerzenie perspektywy powieści poprzez udzielnie głosu bohaterowi drugoplanowemu z części poprzedniej oraz wprowadzenie zupełnie nowej postaci i przekazanie także jej części narracji. W przypadku "Ballady" role te przypadły James'owi i Nuali.
James'a znamy już z "Lamentu" jako najlepszego przyjaciela głównej bohaterki, który mimo długolentiej już znajomości nie potrafi nadal wyjawić jej swoich uczyć, o wiele silniejszych od przyjaźni. Szansę aby zdobyć miłość Deirdre wykorzystuje więc Luke Dillon (ale o tym możecie dowiedzieć się z recenzji lub lektury tomu 1). Tragiczne w skutkach lato z niespodziewanym udziałem fearies bohaterowie mają już jednak za sobą.
Teraz Deirdre i James uczęszczają do szkoły dla wybitnie utalentowanych muzyków Thornking - Ash.
Dalsze losy dziewczyny poznamy już tylko z relacji młodego dudziarza, którym zainteresuje się pewna muza. Ona także należy do ludu fearies, choć ma o wiele bliższe relacje z ludźmi. Wzamian za inspirację i podszeptywane we śnie cudowne melodie, zabiera im wiele lat życia. Tym razem spodobał jej się James...
" - Oj, mała leanan sidhe, tego sobie wybrałaś? [...]Co za dziwny i właściwy wybór. Prawie zabiłam go niedawno, a daoine sidhe wskrzesili go na prośbę zielnej dziewczyny. Teraz ty go dopijasz. Jaki piękny krąg zatacza ta historia!"
Czy w rocznicę święta zmarłych historia z końca lata powtórzy swój tragiczny przebieg ?
DUDZIARZ I MUZA
James Morganie to świetny narrator. Zabawy, sarkastyczny i emocjonujący sposób przedstawienie zdarzeń z początku jesieni to tylko i wyłącznie jego zasługa. Wprowadzenie do fabuły muzy, która żywi się życiem swoich wybrańców, a po ich śmierci znajduje się kolejnych, także był bardzo obiecujący. Dziewczyna odradza się co szesnaście lat aby po upływie kolejnych spłonąć ponowie i powrócić z nowym ciałem i pamięcią. Niestety już sama osobowość jak i charakter Nuali nie za bardzo mnie do tej postaci przekonały. Choć Deirdre nadal występuje w fabule, to mało wiemy o jej losach. Rekompensuje to jednak obecność innych postaci powiązanych z już znanymi : pozamy krainę za rządków nowej Królowej, jej byłego towarzysza i rogatego króla umarłych, który przyciąga wielu bohaterów swoją pieśnią w zaświaty
"Ballada" to część druga i jednocześnie ostatnia z tej serii opowieść pełna folkloru irlandzkiego. Część z bohaterów doczeka się szczęśliwego końca, inni będą musieli nauczyć się radzić sobie dalej już bez ukochanych osób. Choć ostateczne rozdanie kart w tej opowieści osobiście uważam za ciut niesprawiedliwe, to szansuję zamysł autorki. Nastąpią kolejne znamy na tronie magicznej krainy.
Możemy być pewni emocjonujących chwil z kolejną piękną historią od Maggie Stiefvater i tylko wyczekiwać następnych.
Źródło recenzji : [Adres usunięty].
Marta D.
2011-11-18 15:07:37,
ocena: 5
Opinia użytkownika sklepu
Polecam lekturę, nie tylko dla młodzieży, ale również dla troszkę starszych odbiorców.
"Ballada" to książka zdecydowanie ciekawiej napisana, niż "Lament" i oceniam ją o kilka punktów wyżej. Pojawiło się wszystko, czego brakowało mi w poprzedniej części: jest więcej fejów, przy czym postacie te są znacznie bardziej wyraziste; lepiej też zbudowano cały nastrój. Głównymi bohaterami "Ballady", a zarazem narratorami są James i Nuala. On, utalentowany dudziarz z niewyparzonym językiem, zawsze gotów do wygłoszenia sarkastycznego komentarza; ona - demoniczna muza, pół człowiek pół feja, równie charakterna, co tajemnicza. Historia opowiadana przez tę dwójkę jest zatem pełna humoru, dynamiczna i interesująca od pierwszej, do ostatniej strony. Osoby które nie czytały "Lamentu" nie powinny mieć kłopotów z "Balladą", ale mimo wszystko zdecydowanie rekomenduję najpierw przeczytać pierwszą część, ponieważ historia opowiedziana w "Balladzie" stanie się wówczas w pełni zrozumiała, a niektóre niuanse nabiorą ostrości..
Kamila K.
2011-11-03 17:04:39,
ocena: 5
Opinia użytkownika sklepu
Burzliwe wydarzenia minionego lata wreszcie dobiegły końca i choć starcie z Królową Elfów skomplikowało przyjaźń między Deirdre a Jamesem, oboje mogą odetchnąć z ulgą. Przynajmniej na moment, bowiem tłumy fejów zbierające się wokół Thornking-Ash nie próżnują. Ktoś przyciąga te złośliwe i brutalne stworzenia do prywatnej szkoły muzycznej, do której zaczęli uczęszczać James i Dee. Tylko kto?
Początkowo wszystko wydaje się być normalne, na tyle, na ile normalne może być życie jasnowidza, który niemal pożegnał się z życiem. Ale wkrótce, wraz z pojawieniem się pierwszego feja, wszystko zaczyna się zmieniać. James, który stara się wyprzeć ze swego umysłu istnienie stworzeń osnutych zapachem koniczyny, nagle na swojej drodze spotyka tajemniczą Nualę, która w zamian za inspiracje, odbiera swoim utalentowanym ofiarom życie – czasem tylko kilka lat, a czasem wykorzystuje ich do ostatniego tchnienia. Czy James będzie jej kolejną ofiarą?
„(…) była na tyle człowiekiem, by być nieszczęśliwa jako feja, i na tyle fejem, aby wszystkie zalety bycia człowiekiem były jej niedostępne.”
Początkowo Nuala próbuje skusić Jamesa obietnicą wielkiej sławy i talentu, jednakże z czasem zdaje sobie sprawę, że chłopak jest zbyt uparty, by zgodzić się na jej warunki. Dlatego próbuje podstępu, zsyłając na niego inspirację podczas snu. James, mimo sztuczek Nuali, wciąż twardo trzyma się swojego postanowienia – wydarzenia ostatniego lata nie dają mu zapomnieć o tym, jak kończą się kontakty z fejami. Jednakże mimo uporczywej pamięci między Jamesem a Nualą tworzy się jakąś nieprawdopodobna więź. Dziewczyna przestaje traktować Jamesa jak potencjalną ofiarę, z której może wyssać życie – wręcz przeciwnie, zaczyna dostrzegać w nim coś więcej, coś, co sprawi, że będzie chciała przed nim odkryć swoje ludzkie oblicze oraz najskrytszą prawdę o sobie samej.
Ale co z innymi fejami, które krążą wokół Thornking-Ash? Co z rogatym królem, który wciąż i wciąż przywołuje Jamesa swoją pieśnią? Co z nową, żądną władzy Królową Elfów, która w brutalny sposób chce przejąć kontrolę nad światem fejów? I dlaczego w to wszystko najbardziej wplątana jest Dee?
„Ballada. Taniec mrocznych elfów” autorstwa Maggie Stiefvater to kontynuacja jej poprzedniej powieści p.t. „ Lament. Intryga Królowej Elfów”. Tym razem bardziej rozwinięty jest wątek Jamesa (z czego niezmiernie się cieszę, ale o tym później), przyjaciela Deirdre, który w poprzedniej części niemal stracił życie. W „Balladzie” chłopak kolejny raz wmieszany jest w sprawy fejów, znów otrze się o śmierć, a co więcej, będzie musiał uratować życie bliskich mu osób. Podjęcie decyzji nie będzie należało do najłatwiejszych…
Zaczynając od początku, muszę przyznać, że „Ballada” jest dużo lepsza od swojej poprzedniej części – chyba właśnie dzięki Jamesowi, który jest moim faworytem w tejże serii. W „Balladzie” mamy wszystko to, czego w „Lamencie” zabrakło – napięcie jest stopniowane a punkt kulminacyjny trwa wystarczająco długo, by móc się nim nacieszyć. W części tej nie ma również żadnych ewidentnie pourywanych wątków, z którymi mieliśmy do czynienia w części poprzedniej.
Moim zdaniem, głównym atutem tej części są wyraźnie zarysowane, mocne, główne postacie, czyli James i Nuala. James już wcześniej był moim faworytem – przez swoją arogancję, pewność siebie, sarkazm i cięty dowcip. I choć czasem jest nieco zarozumiały i zadufany w sobie, zauważyć można, że wszystko to jest tylko przykrywką, pod którą skrywa prawdziwe ja, które przepełnione jest tęsknotą za Dee. James ma wszystko to, czego brakowało Lukowi. Nuala natomiast jest trochę jak żeński odpowiednik Jamesa – równie uszczypliwa i sarkastyczna, co chłopak, ale mimo wszystko, gdzieś w głębi skrywała swoje wrażliwe oblicze. Bardzo przyjemnie było patrzeć na starcia tych dwóch osobowości - nie brak tutaj momentów iskrzących emocjami.
Jeśli chodzi o fabułę, to również jestem bardzo na tak. W „Balladzie” mamy więcej fejów, więcej ich mrocznego świata, który niesamowicie przyciąga – w szczególności, że wcześniej nie miałam przyjemności poznać tych stworzeń. Jak już wspominałam, akcja jest dynamiczna, a mimo tego napięcie dawkowane jest stopniowo, co sprawia, że lekturę czyta się z zapartym tchem i niesamowitym zainteresowaniem. Szczerze przyznam, że jestem bardzo ciekawa, czy autorka przewidziała kolejną część, bowiem zakończenie jak najbardziej na to wskazuje.
Podsumowując: „Ballada. Taniec mrocznych elfów” jest lekturą, którą osobiście polecam. Może to chwilowe zaślepienie silnymi charakterami Jamesa i Nuali, ale tak czy owak, przeczytanie tej książki było dla mnie czystą przyjemnością, dlatego piszę o niej z takim zachwytem. Sprawdźcie na własnej skórze (a może stosowniej byłoby powiedzieć „oczach”?), czy Wam również ta książka przypadnie do gustu. Ja natomiast, z niecierpliwością czekam na dalsze losy bohaterów!
A! Byłabym zapomniała – zauważyłam, że nie brak w niej literówek – ale to przecież tylko drobny mankament ;).